🎬 Netflix by Life: A Brazilian Telenovela with a Full House Twist – Ladies of Hive Contest #241
This graphic was created using ChatGPT with image generation capabilities provided by OpenAI/Grafika została utworzona przy użyciu ChatGPT z funkcją generowania obrazów udostępnioną przez OpenAI.
If my life were a Netflix series, it would definitely have at least 10 seasons, hundreds of episodes, some serious cliffhangers, and an audience armed with tissues, popcorn, and calming tea. My life is a mix of telenovela, psychodrama, and family sitcom. A little "Wild Angel," a little "Full House," and sometimes even "Blacklist."
I'm 39 years old and carry a lifetime of memories like old VHS tapes—some faded, some playing on repeat in my head. Some hurt. Some make me laugh. All of them shaped me.
At the age of eight, I discovered that my dad… wasn’t my biological father. For a child, it felt like watching “Inception” for the first time—everything seemed real, yet something was off. I started my own little investigation: a hidden wedding veil, a different last name, mysterious photos in an old album. And a memory of a civil wedding I supposedly attended at the age of six.
I connected the dots, found my birth certificate, and—like the heroine in an adventure movie—grabbed a friend and started calling people from the phone book who shared my "secret surname." It sounds absurd, but that’s life for you.
Years later, the story began to unfold. My grandmother told me that my biological father had cheated on my mother while she was pregnant with me. He married her friend and had more children—Kamil, Joanna, and Dominika. And me? I played with them in the same backyard, unaware they were my siblings. Childhood innocence can be the most beautiful filter.
My biological father died by suicide when I was six. No one told me at the time. At fifteen, my half-sister Dominika found me on an old Polish social network, “Nasza Klasa.” We started chatting, and I eventually met her and Joanna. Joanna already had a daughter by then. We talked for hours. Their lives were difficult. Really difficult. But they survived. Today they are strong women with beautiful families—and an unspoken bond with me.
My brother wasn’t so lucky. He got into trouble, ended up in prison, and I never got to meet him. He passed away recently. It still aches that life tore us apart before we could even meet.
As for me? I was lucky. Life gave me a second chance in the form of a man who didn’t have to be my dad—but chose to be. My dad by heart. The man who filled a gap left by someone who failed. We don’t talk about it much. But he knows that I know. And he always feared I’d one day say, “You’re not my real dad.”
I told him once: “I would never say that. Because I never had any other dad but you.”
He cried.
Grandpa Andrzej—his father—called me “Smurfette.” He loved me so much that when my parents briefly separated, my grandparents insisted I keep visiting them. “She’s still our child,” they said. To this day, I wear their love like a lucky charm.
I have a brother—Sławek—who shares my memories, my childhood, my room, and my family. Maybe we don’t share blood, but we share dinners, arguments, and laughter. That matters more.
And love? Oh, I was the queen of school crushes. My first great love was Michał W., from 5th and 6th grade. He followed me around until the end of middle school. I had admirers—one played songs for me over the phone every night. I could write a teen novel based on my love life! And you know what? I don’t regret any of it. Every crush helped me understand myself, process emotions, and grow.
I was always an emotional sponge—people would pour their hearts out to me. I became the class matchmaker, therapist, mediator. But I carried too much. As a teen, I ended up in the hospital with stomach neurosis. That’s when I first considered studying psychology. But I knew I wasn’t ready. Now I understand: empathy is a gift—but also a weight.
I started high school shy and quiet. I graduated top of my class. Today, I know grades mean nothing. What matters is who you are—and what you do with your life.
I tried several degrees—political science, management—but nothing truly called to me until I found my place with children. I’m now studying early childhood education. And I finally feel aligned.
Along the way, I’ve been a store manager, a McDonald’s shift lead, a small business owner, a wife (for 16 years!), a mom—and a woman trying not to lose her mind in a home full of kids and pets. I adore this wild bunch. I cherish the life my husband and I have built—though sometimes it felt like a house of cards with a hurricane outside.
And now, if I could instantly master one skill in exchange for forgetting another, I’d choose to play musical instruments. Music speaks when words fail. It comforts, stirs, enchants.
What would I give up? Sewing. I mean, I can sew, but my mom is a professional seamstress, and my daughter seems to have inherited her flair. So I’d gladly pass on the scissors and thread and just say: “Can you make me something cute, please?” 😉
Because life is about letting go of what weighs us down—and reaching for what lifts us up.
I still dance in the rain. I still swim naked in lakes. I still laugh until I cry. And sometimes, I cry until I laugh.
I’m ready for the next episode.
Hey Netflix... call me. I’ve got the script ready.
#ladiesofhive #contest #241 #hive-125402 #archon #life #story #music #emotions
🎬 Netflix by Life: Brazylijska Telenowela z Domieszką Full House – Ladies of Hive Contest #241
Gdyby moje życie było serialem na Netflixie, to z pewnością miałoby przynajmniej 10 sezonów, setki odcinków, kilka cliffhangerów i ogromną widownię uzbrojoną w chusteczki, popcorn i... herbatkę z melisą. Bo moje życie to mieszanka telenoweli, psychodramy i rodzinnej komedii. Trochę „Zbuntowany anioł”, trochę „Pełna chata”, a czasami „Czarna lista”.
Mam 39 lat i bardzo dużo wspomnień, które noszę w sobie jak kasety VHS – część z nich wyblakła, część oglądam w głowie w nieskończonej pętli. Niektóre bolą. Inne bawią. Wszystkie mnie ukształtowały.
Jako ośmiolatka odkryłam, że mój tata… nie jest moim biologicznym ojcem. Dla dziecka to jak obejrzeć pierwszy raz film „Incepcja” – wszystko wydaje się realne, a jednak coś się nie zgadza. Tropiłam jak mała detektywka – welon w szufladzie, inne nazwisko, zdjęcia nieznajomego mężczyzny w albumie. I wspomnienie z dzieciństwa – ślub cywilny moich rodziców, na którym byłam… mając sześć lat.
Zaczęłam grzebać, łączyć fakty. Znalazłam mój akt urodzenia. I wtedy – zupełnie jak bohaterka filmu przygodowego – z koleżanką zaczęłam dzwonić z książki telefonicznej, szukając rodziny, której nie znałam. Brzmi absurdalnie? Bo takie jest życie.
Z biegiem lat historia układała się w całość. Babcia powiedziała mi, że mój biologiczny ojciec zdradził mamę, gdy była ze mną w ciąży. Rozwiodła się. On miał kolejne dzieci – Kamila, Joannę i Dominikę. A ja… bawiłam się z nimi na podwórku, nie mając pojęcia, że to moje rodzeństwo. Dziecięca niewinność potrafi być najpiękniejszym filtrem na świat.
Mój biologiczny ojciec popełnił samobójstwo. Miałam wtedy sześć lat. Mnie tego nigdy nie powiedzieli. W wieku 15 lat Dominika – moja przyrodnia siostra – odnalazła mnie przez Naszą Klasę. Zaczęłyśmy pisać, a potem spotkałam i ją, i Asię. Starsza siostra miała już córeczkę. Długo rozmawiałyśmy. Ich życie było trudne. Bardzo trudne. Ale przetrwały. Dziś są silnymi kobietami, z którymi czuję nienazwaną więź.
Mój brat... nie udźwignął tego wszystkiego. Zszedł na złą drogę, wpadł w kłopoty. Trafił do więzienia. Nigdy się nie spotkaliśmy. I już nie spotkamy – odszedł niedawno. Czasem boli mnie, że życie tak brutalnie rozdziela ludzi, którzy mogliby być dla siebie ważni.
A ja? Ja miałam szczęście. Los dał mi drugą szansę – w postaci mężczyzny, który nie musiał być moim ojcem, ale nim został. Taty z wyboru. Człowieka, który wypełnił pustkę po kimś, kto zawiódł. Nie rozmawiamy o tym często. Ale wie, że wiem. A ja wiem, że on zawsze się bał, że kiedyś powiem: "Nie jesteś moim ojcem". Powiedziałam mu tylko raz: „Nigdy bym ci tak nie powiedziała. Bo nigdy nie miałam innego taty”.
Dziadek Andrzej – jego ojciec – mówił na mnie „Smerfetka”. Kochał mnie tak bardzo, że kiedy moi rodzice rozstali się na chwilę, dziadkowie wymusili, bym dalej ich odwiedzała. Bo „to nasze dziecko”. Do dziś noszę ich miłość jak amulet.
Mam brata – Sławka – z którym dzielę wspomnienia, pokój, dzieciństwo i rodzinę. Może nie mamy wspólnej krwi, ale mamy wspólne śmiechy, kłótnie i kolacje. A to znaczy o wiele więcej.
Byłam też mistrzynią szkolnych westchnień. Michał W. był moją szkolną miłością w 5. i 6. klasie. Potem – kolejka adoratorów. Ktoś grał mi serenady na gitarze przez telefon, ktoś pisał wiersze. Czasem myślę, że mogłabym napisać powieść romantyczną dla nastolatek. Ale to wszystko było ważne – każde zauroczenie uczyło mnie siebie.
Zawsze byłam emocjonalną gąbką – ludzie przychodzili, wypłakiwali się, prosili o radę. Brałam za dużo na barki. Efekt? Nerwica żołądka i pobyt w szpitalu jako nastolatka. Wtedy myślałam o psychologii, ale czułam, że to jeszcze nie czas. Teraz wiem, że empatia to dar – ale i odpowiedzialność.
Liceum zaczęłam jako cicha dziewczyna. Skończyłam jako najlepsza w klasie. Dziś wiem, że oceny nic nie znaczą. Liczy się to, jakim jesteś człowiekiem. I co robisz ze swoim życiem.
Miałam kilka podejść do studiów – politologia, zarządzanie – ale nic mnie nie wołało tak jak dzieci. Teraz studiuję pedagogikę przedszkolną i wczesnoszkolną. I jestem na właściwym miejscu.
Po drodze prowadziłam firmę, byłam kierowniczką, menadżerką, żoną (od 16 lat!), mamą i kobietą próbującą nie zwariować przy czterech dzieciach i domowym zoo. Kocham to moje stado. Kocham życie, które sobie zbudowaliśmy z mężem – choć nieraz był to domek z kart, w który życie dmuchało bardzo mocno.
I wiesz co? Gdybym mogła zyskać jedną umiejętność i w zamian stracić inną – wybrałabym grę na instrumentach. Bo muzyka potrafi mówić wtedy, gdy słowa zawodzą. Potrafi ukoić, wzruszyć, rozkochać. Oddałabym w zamian umiejętność szycia – bo choć umiem, to moja mama – zawodowa krawcowa – robi to lepiej. A córka ma do tego dryg! Ja mogę co najwyżej zlecać z uśmiechem: „Zrób mi coś fajnego, plis!” 😉
Bo życie to sztuka odpuszczania i wybierania tego, co nas naprawdę woła. Ja wciąż tańczę w deszczu, wciąż płynę nago przez jezioro, wciąż się śmieję i wzruszam – i jestem gotowa na kolejny odcinek.
Netflix, dzwońcie. Mam gotowy scenariusz.