Źródło: Pixabay
Dzień dobry.
Znowu nie mogłam spać. To staje się coraz bardziej frustrujące, serio. Mój mózg jest ciągle na obrotach i nie potrafię się wyciszyć na tyle, żeby móc spokojnie zasnąć. Nie wiem już co mam robić. Naprawdę oczekuję tak wiele od życia? Chcę się tylko wyspać, nic więcej.
Bardzo dzisiaj byłam zaskoczona w pracy, ponieważ było totalnie mało roboty. Nie lubię takich dni, bo tak jak wspominałam już niejednokrotnie mam wtedy zawsze problem z rozdzielaniem zadań. Niemniej jakoś poszło. Wspólnie z moją prawą ręką ogarnęłyśmy dużo zadań pobocznych z czego byłam bardzo zadowolona, bo niektóre zalegały nam już sporo dni. Takie momenty szczególnie mnie cieszą. Było dzisiaj mało pracy i muszę szczerze się przyznać, że byłam trochę leniwa i nie szukałam jej sobie na siłę. Miałam jakieś takie przeładowanie i przemęczenie, więc robiłam po prostu minimum z minimum. Ogólnie rozpętała się gównoburza w pracy, ponieważ dostaliśmy bardzo negatywną opinię w internecie od jednego z naszych klientów. Nie to, że bronię mojej firmy, bo kompletnie nie o to chodzi, ale nie mogę pojąć jak można objechać firmę za to, że nie było się świadomym kosztów obsługi logistycznej jakie będzie się ponosić? No to jak została podpisana umowa? Czy ktoś ją w ogóle czytał? Przecież firma nie wymyśla sobie ot tak kosztów na zasadzie "o dzisiaj dowalimy Kowalskiemu dodatkową fakturkę, a niech ma". Nie rozumiem. Ja się ogólnie nie przejęłam, bo przejrzałam sobie profil tego klienta i on tylko negatywne opinie wystawia. Chyba każda firma kurierska w Polsce dostała od niego jedynkę z komentarzami w stylu "gubio paczki!!!!!!!!! zero kontaktu!!!!!! odradzam!!!!!!! złodzieje!!!!!!". Przy całym szacunku do mojego klienta, ale nie umiem go traktować poważnie. Nawet dokopałam się do jego recenzji jednej restauracji, gdzie sypnął jedynkę za to, że nie pozwolili mu wejść z psem. No przecież to absurd. No, ale ogólnie w firmie spore poruszenie. Mam nadzieję, że wypowiedzą mu umowę, bo ogólnie klient jest z tych wkurwiających w obsłudze także baba z wozu koniom lżej, a i kokosów i tak z tego nie ma, bo gość wysyła po kilka paczek dziennie, gdzie dla skali wysyłamy w miesiącu ich +100k. Także tak. Miałyśmy ogólnie dzisiaj z kierowniczką głupawkę z naszej władzy, więc było wesoło. O 14 wesoło wymaszerowałam z pracy, a mój chód był tym weselszy, że jutro mam wolne co oznacza, że już rozpoczęłam weekend.
Wpadłam do domu, wyprowadziłam psa, a raczej on mnie, szybko zjadłam i pojechałam na terapię. Było ciężko. W sali było potwornie duszno, ponieważ po pierwsze jest gorąco, po drugie salka jest mała, po trzecie był tłum ludzi. Momentalnie zaczęły mi się zamykać oczy. Bardzo ciężko było mi zachować skupienie, ale bardzo się starałam dawać informacje zwrotne na tyle na ile mój intelekt mi dzisiaj pozwalał. Dołączył do nas nowy kolega, ale mam wrażenie, że za długo nie pochodzi. W sumie nie jest pewny czy ma problem, już dzisiaj chciał wyjść wcześniej i ogólnie jakieś takie mieszane uczucia mam względem niego, ale też nie potrafię tego jakoś konkretnie uzasadnić. Mam też wrażenie, że jedna pani za kilka dni zapije. Czy tam kilka tygodni. W każdym razie chodzi o to, że jest na początku swojej drogi i kompletnie lekceważy nasze rady. Nic totalnie z sobą nie robi, a jedynie czeka aż magicznie będzie jej przybywać dni abstynencji. No i ok, to się sprawdza, ale tylko na krótką metę. Do tego doszedł fakt, że niedługo idzie na wesele, więc jestem przekonana, że się napije, bo jej jedynym planem na przetrwanie tego wesela jest "niepatrzenie się na alkohol". No nie. Tak się nie da. Wiem, bo sama to przerabiałam. Udzieliłam jej informacji zwrotnej, ale szczerze powiedziawszy zrobiłam to po raz ostatni, ponieważ to już któryś raz powtarzam jej dokładnie to samo, a wszystko jest jak grochem o ścianę. Frustruje mnie to, ale nie mam na to wpływu, więc pozostało mi jakoś to zaakceptować i dać sobie po prostu spokój.
Na powrocie zatankowałam auto i popełniłam błąd, ponieważ zatankowałam nie najtańsze paliwo. Nie wiem jak ja to zrobiłam. Po prostu już bardzo chciałam być w domu i zgubił mnie pośpiech i roztargnienie. Dobrze, że nie tankowałam do fulla, więc strata jest mniej odczuwalna, ale mimo wszystko jestem niezadowolona.
Po powrocie nie robiłam nic. Nadrobiłam materiał Stanowskiego na temat tego przygłupa szalonego i jak zwykle przy materiale Stano ubawiłam się na maxa. Chociaż tu w przeciwieństwie do filmu o Janoszek były momenty, gdy się po prostu irytowałam jak wtedy, gdy dowiedziałam się, że ta kanalia opływająca w luksusy ogłosiła upadłość konsumencką. Nie rozumiem dlaczego nasze prawo pozwala na takie rozwiązania ludziom, którzy tak bardzo epatują bogactwem. No jest to dla mnie niepojęte. A mnie ściga ZUS za to, że w 2020 roku byłam przez tydzień na zwolnieniu chorobowym, bo hajs musi się zgadzać. Ciśnienie skoczyło mi niesamowicie. Przeraża mnie też jak takie zera za pomocą nawet nie wiem czego, bo na pewno nie intelektu i ciężkiej pracy dorabiają się milionów i są ludzie, którzy uważają ich za opiniotwórczych. W moim idealnym świecie miejsce bandytów jest w więzieniu lub piachu, a nie na salonach. Ale co ja mogę..
I tyle. Pierwotnie miałam plan, żeby sobie dzisiaj dłużej posiedzieć i obejrzeć coś ciekawego [czaję się na Cały ten rap na Netflixie no bo kocham rap, ale te recenzje...], ale jestem po prostu zmęczona, więc idę spać. Najwyżej wcześniej wstanę i skorzystam z większej części dnia zamiast się wylegiwać do południa. Miło, że mam jutro wolne. Naprawdę tego mi było trzeba.
Miałam coś jeszcze napisać co było zabawne i błyskotliwe, ale się zamyśliłam i mi wypadło z głowy. No trudno.
Do jutra.