source: AI
Ileż można?
W nocy z piątku na sobotę obudziłam się o 2.50, co aż tak bardzo mnie nie dziwi, bo to tylko 10 minut przed standardowym czasem - zazwyczaj budzę się bowiem o 3, czasami o 3.30, a jak pośpię do 4 to mam ochotę odegrać triumfujące fanfary. Więc ta 2.50 to nic aż takiego, doprawdy.
Poleżałam do 5.30, trochę czytając, trochę próbując zasnąć, a w końcu zasnęłam, kiedy Mężu wstawał do roboty (wszak sobota, w tym domu ostatnio często pracująca).
Obudził mnie Bombel, wyspany jak poranek, o 7.30.
Tylko, że doprawdy nie wiem co zaszło między 5.30 a 7.30. Bo w nocy czułam się nieźle. W piątek też było już nie najgorzej. Do tego stopnia, że na sobotę poczyniłam jakieś plany, żeby z Bomblem pojechać do Dziadków i ich gdzieś wyciągnąć, może plac zabaw, może coś, żeby były atrakcje dla dziecka.
A po tych dwóch ostatnich godzinach snu rano wstałam w stanie zgoła odmiennym. Nie potrafiłam oddychać, potworny ból oskrzeli, pozatykane wszystko, ledwo umiałam podnieść głowę.
A tu Mężuś w robocie, do Dziadków nie mam siły jechać... jak żyć?! Znowu dzień pod kocem i przy bajkach.
Mam dosyć.
How much can you do?
On the night from Friday to Saturday, I woke up at 2.50, which doesn't surprise me that much, because it's only 10 minutes before the standard time - I usually wake up at 3, sometimes at 3.30, and when I sleep until 4, I want to play triumphant fanfares. . So this 2.50 is nothing, really.
I lay in bed until 5.30, reading a bit, trying to sleep a bit, and finally I fell asleep when my husband was getting up for work (after all, it's Saturday, and I've been working a lot lately in this house).
I was woken up by Bombel, as well asleep as the morning, at 7.30.
Only, I really don't know what happened between 5:30 and 7:30. Because I felt fine at night. On Friday it wasn't too bad either. So much so that on Saturday I made some plans to go with Bombel to my grandparents and take them somewhere, maybe a playground, maybe something to offer attractions for the child.
And after the last two hours of sleep, I woke up in the morning in a completely different state. I couldn't breathe, there was terrible pain in my bronchial tubes, everything was blocked, I could barely lift my head.
And here's Hubby at work, I don't have the strength to go to my grandparents... how can I live?! Another day under a blanket and with fairy tales.
I'm having enough.