Witam.
Polskiego kina sf nie ma no... specjalnie dużo. Wiadomo, jest to wymagający gatunek, ale nawet przy drobnych środkach powstawały naprawdę ambitne produkcje - jedną z nich był film Obi-oba, koniec cywilizacji Piotra Szulkina.
Czuć serio niski budżet, właściwie film wygląda jakby go kręcono w piwnicach... co jednak tworzy niesamowity kliamt, którym naprawdę świetnie ten film stoi. Opowiada on historię niejakiego Softa, oficera zamkniętego w bunkrze w zamarzniętym świecie. Bunkier ten coraz bardziej pęka, a wśród ludzi, jak u u samego Softa tworzy się? wiara w Arkę, magiczny ratunek, który przybędzie z zewnątrz i uratuje resztę istniejącej ludzkości. Naprawdę kurde, świetnie się to ogląda, próżno o coś takiego w polskim kinie. Historia nie ucieka w banał, czy efektowność (ciężko, żeby w to leciała przy takich ówczesnych możliwościach).
Film jest dopacowany zarówno fabularnie, jak i estetycznie, jedynie aktorsko niektórzy przesadnie szarżują, ale gdy przymknie się na to oko, pozostaje naprawdę potężna, postapokaliptyczna historia. Też długofalowo razi to, jak Szulkin nędznie pisał postacie kobiece, ale nie razi to jakoś specjalnie mocno. Ogromnie tę produkcję polecam.