Źródło: Pixabay
Dobry wieczór.
Coś niedobrego się ze mną dzieje. Bezsenność i lęki bardzo się nasilają. W nocy miałam atak paniki i było to przeżycie koszmarne. W pewnym momencie bałam się, że zaraz umrę. Bardzo cierpiałam i mocno się wystraszyłam co jeszcze bardziej nakręciło lęki, więc bałam się jeszcze bardziej, więc stan się pogarszał i tak w kółko. Totalna zapaść. Nie znam przyczyny, nie rozumiem tego, co się ze mną od jakiegoś czasu dzieje. Patrząc na to z dzisiejszej perspektywy to ten stan trwa dobrych kilka tygodni tylko spychałam go butem w niebyt i jakoś trwałam i mam taką teorię, że dzisiaj zabrakło pracy, więc zabrakło zajęcia dla umysłu i wszystkie demony ruszyły na mnie z pełną siłą. Jest ciężko i to bardzo. Jeśli moja teoria jest prawidłowa to urlop będzie trudnym doświadczeniem. W każdym razie coś muszę z sobą zrobić, bo stan stale się pogarsza, a ja trochę biernie do tego podchodzę. Wcześniej wyparcie, a teraz niemoc tylko nijak nie mam pomysłu co mam zrobić. Na szczęście w poniedziałek mam terapię indywidualną i porozmawiam o tym z terapeutą. Będzie to o tyle ciekawa rozmowa, że ja nigdy nie zajmowałam się swoimi lękami, bo po prostu nie zdawałam sobie z nich sprawy. Po prostu przechodziłam nad nimi do porządku dziennego tłumacząc sobie, że to nie lęki tylko moje wymysły i po prostu mam spaczony charakter. Pisałam już kiedyś tutaj o tym, że miałam atak paniki i nie zaświeciła mi się kompletnie ostrzegawcza lampka tylko zlałam temat. Teraz widzę, że to był bardzo poważny błąd.
Koło ósmej wstałam z łóżka i pojechałam zatankować auto, żeby już w tygodniu się nie babrać. Oczywiście tankowanie bolało finansowo, ale mus to mus. Tym razem na szczęście zatankowałam prawidłowe paliwo [to tańsze] i zaoszczędziłam 10 zł na wakacyjnej promocji. Zajechałam też do Biedronki i wydałam kolejne pieniądze. Skusiłam się na dwie zupy na obiad. Lubię zupy, ale nie chce mi się ich robić, bo robienie malutkiego garnuszka zupy dla jednej osoby jest frustrujące, a Biedra ma fajne zupy po 6 zł, więc jest git. Oczywiście ich nie zjadłam, ale o tym później.
Przeleżałam cały dzień przed komputerem. Jest potwornie gorąco i duszno co totalnie odbiera mi chęć do robienia czegokolwiek. Nie mam też kompletnie apetytu. Nic dzisiaj nie zjadłam. Czuję się jakaś taka wystraszona, wycofana. Boję się nocy, że znów nasilą się lęki i będę się męczyć.
Zadzwonił do mnie przyjaciel i gadaliśmy z dwie godziny. Przyjemna rozmowa, która mnie mocno stymulowała umysłowo, bo zawsze jak rozmawiamy to poza kwestiami co u kogo słychać to poruszamy tematy powiedzmy światopoglądowe. Dużo dzisiaj rozmawialiśmy o polityce i sporcie. Miło spędzony czas, naprawdę.
I tyle. Jestem zmęczona, ale nie wiem czy uda mi się zasnąć. Totalnie utraciłam kontrolę nad swoim życiem i bardzo mnie to martwi. To wszystko zmierza w bardzo złą stronę.
Do jutra.